Hebe cośtam, Biosilk, Kallos i Korres.

Planowałam, że dziś po zajęciach zajrzę do drogerii Hebe na Jerozolimskich. Po drodze mam z uczelni, a byłam ciekawa ich aktualnej oferty. Ćwiczenia mi się urwały z tytułu godzin dziekańskich, więc podreptałam sobie na spokojnie, zalewając się potem w ten upalny majowy dzień.

Dreptu dreptu, zbliżam się  i zbliżam, i narasta we mnie złe przeczucie. Wycinanki, baloniki, kwiatki, jacyś kolesie z kamerami, paru przystojniaków w fartuszkach i laska w zabawnym kostiumie. Rzut okiem wystarczył bym mogła stwierdzić – psiamać, na jakąś okazję trafiłam. Urodziny. Dżampreza, muzyka, konsultacje i inne takie rozpraszacze. To był ten moment (od 2 tygodni nie odwiedzałam drogerii – niesamowite, wiem), gdy naprawdę przycisnęła mnie już konieczność zakupienia paru drobiazgów, więc NIE obróciłam się na pięcie i NIE zwiałam.

Nie zrozumcie mnie źle, marudzi tylko moja aspołeczna część, która przez to całe zamieszanie nie była w stanie należycie się skoncentrować na kosmetykach. Ogólnie rozumiem takie działania, i pochwalam, bo to w sumie fajna akcja. Ze zniżek skorzystałam, parę bonusów dostałam… Ale oczywiście zestresowana zapomniałam o kilku mazidłach, które KONIECZNIE muszę mieć. Phaw. 

Nie przejrzałam przedniej części sklepu, bo tam stał jeden typ z kamerą. Kątem oka uchwyciłam jakieś kolorowe słoiczki, zapoznam się z nimi bliżej następnym razem, gdy będzie już spokojniej.

W łapki mi wpadło parę artykułów pierwszej potrzeby + bajery. Podstawowym bajerem i obiektem mego pragnienia miał być pędzel do pudru EcoTools, ale ups, nie ostał się. Chociaż jak spojrzałam na ceny tych, które wisiały na ściance, to mi się nieco goręcej zrobiło. Chyba po prostu zamówię komplet z iHerb, prawie dwukrotna przebitka nie jest tym, co tygryski lubią najbardziej.

Bajerem pierwszym wybranym została maska Crema Al Latte od KALLOSa. Recenzje na wizażu ma, że proszę siadać, tania jak barszcz – wypróbujemy. Jeden haczyk – pachnie tak słodko, że przed zastosowaniem będę chyba musiała łyknąć jakieś prochy przeciw mdłościom.


Bajer drugi został mi zaproponowany przez dziewczynę z obsługi. Zaczepiona standardowym „czy mogę pomóc”, wypaliłam, że szukam odżywki do włosów bez spłukiwania, czegoś, co by wygładziło moje smętne, postrzępione piórka. Zaproponowała mi Biosilk Treat – Silk Filler. Droższy był od używanym przeze mnie standardowo specyfików, ale nie nokautował. Butelka spora (350ml), dozownik wygodny. Raz kozie śmierć, wzięłam, przetestowałam w domu od razu po powrocie i powiem, że zapowiada się nieźle.

Z reguły nie radzę się ekspedientek w drogeriach, kosmetyki są delikatnym tematem.

Przemiła kasjerka namówiła mnie na kartę stałego klienta (ujęła mnie obietnicą 10 zeta zniżki, brakiem spamu i niespodziankami z tytułu urodzin – moje w sumie niedługo, więc niech się postarają). Dorzuciła masę duperelek typu podgrzewacze o zapachu bursztynu (ke? zapach bursztynu?), świeczka firmowa Hebe (duża, pomarańczowa, zostanie po niej wyczepisty świecznik), saszetkę do torebki od Pachnącej Szafy – Kwiat Pomarańczy, oraz próbka karczochowego (!) szamponu eko do włosów tłustych od Monotheme.

Powiem, że przeraża mnie trochę, gdy kasjerki idealnie trafiają z typem mojej skóry/włosów w momencie dorzucania próbek. Niby dobrze, ale sprawia to, że myślę – santa maria madonna, AŻ TAK WIDAĆ? Wczoraj zabiła mnie babka w Douglasie, dodając mi do zakupów 3-step dla cery mieszanej od Clinique. A miałam (i mam, dzięki ukochanym kwasom, bardzo BAD FACE DAY. Wróć, week. Month, mać.) Po czymś takim pozostaje tylko iść i popłakać w kącie – albo się urżnąć w trupa. 

Wczoraj natomiast zaopatrzyłam się w kolejne opakowanie mojego

Balsamu Wszech Czasów.

Nie ze względu na skład, bo niby eko, ale powalająco powalający nie jest. Nie ze względu na właściwości nawilżające – jest dobrze, ale bez opadu szczęki. Ale TEN ZAPACH.

Moje absolutne LUV, proszę państwa, Korres, Kings&Queens, Caspar Myrrh Body Milk.

Pachnie obłędnie, zima czy lato, wiosna czy jesień, pasuje i układa się na skórze idealnie. Co prawda takie wyraziste aromaty trzeba lubić (wieerrrci w nosie, że hej), ale w moje gusta trafia bez pudła. Wygładza, i w dotyku i wizualnie – ale bez chamskiego, tłustego połysku. Nakręcam się na mleczko nadające blask (z drobinkami), i na żel pod prysznic – chociaż tego drugiego stacjonarnie jeszcze nie widziałam. Z innych wersji korci mnie chyba tylko Tytoń. Mirra jest doskonała.

Do kompletu muszę strzelić sobie perfumy, w miejsce nieodżałowanej Habanity od Molinarda. Wiedźmę na pewno jeszcze raz kupię, ale raczej na sezon jesienno-zimowy. W upały robi się na mojej skórze trochę zbyt trupia. Teraz szukam czegoś słodko-gorzko-miękkiego. Ciężko trafić na korzenne, ciepłe perfumy nie dosłodzone ładunkiem cukru z trzech ciężarówek.

Skończyły mi się filtry, w tym miniaturka dr.Jart, o której na dniach napiszę. Jestem na kwasach, a filtry w bb kremach mogą nie być wystarczające. Waham się pomiędzy zamówieniem TheFaceShop Natural Sun SPF 45 PA+++Innisfree Eco Safety No Sebum Sunblock SPF 35 PA+++. Zależy mi, aby filtr nadawał się pod makijaż, dobrze trzymał mat i nie bielił za bardzo facjaty. I żeby chronił przed słońcem, ale to oczywista oczywistość (i obietnica najtrudniejsza do dotrzymania). Nie znam się zbytnio na filtrach, ale Innisfree zawiera chyba tylko fizyczne? Czy to wystarczy?

I na koniec gorzka uwaga – minęły ponad dwa tygodnie kwasów, na obliczu dalej mam masakrę na masakrze na Guernice. Jeszcze dwa poczekam na JAKIEŚ efekty, chociaż powoli wymiękam. Na razie mam wrażenie, że dorobiłam się tylko kolejnych blizn, których będę musiała się w bólach dłuuugo pozbywać. Jeśli nic z tego nie będzie po miesiącu, proszę, gdy następny raz coś wspomnę o kwasach – niech KTOŚ mnie kopnie w odwłok. 

Dziękuję. 

6 responses to “Hebe cośtam, Biosilk, Kallos i Korres.

  1. Seraphase 24 Maj 2012 o 20:08

    Jak chcesz się urżnąć w trupa to jak bardzo chętnie potowarzyszę 😀

  2. italiana 24 Maj 2012 o 21:43

    Hej, nie rezygnuj tak szybko z kwasów. Działanie mają długofalowe, tak samo jak i retinoidy. U mnie dopiero po 4 mies. ruszyło, ale za to jak z bicza strzelił i teraz z dnia na dzień piękniejsza jestem, aż się w lustrze nie poznaję.
    iHerb jest spoko i ecotoolsy są spoko, ja bym się nie zastanawiała.

    Pzdr, italiana

    • caryca 24 Maj 2012 o 23:01

      dzięki za otuchę, ale że to nie są moje pierwsze kwasy, i tylko raz doczekałam tego okresu „po”:( ale to bardziej po retinoidach od dermatologa było. Po odstawieniu wszyyystko wróciło. A teraz nie mogę na siebie patrzeć, wysyp mam kosmiczny – i zostają blizny, mam do tego skłonność. Gdyby nie one, pewnie byłabym bardziej wyluzowana, a tak mam wrażenie że robię sobie na twarzy masakrę, którą potem będę latami pacyfikować.

  3. Silverose 27 Maj 2012 o 23:32

    Mnie jakoś jedwab do włosów nie kręci. Pewnie prędzej wolałabym z nim coś sama do włosów ukręcić. Nawet jedna dziewczyna na YT chyba podawała jakąś recepturę.
    Karczochowy szampon i ten balsam wyglądają fajnie 🙂 A tak btw. bardzo mi się podoba to czarne pudełko!

    • caryca 30 Maj 2012 o 21:22

      Też nie przepadam za jedwabiami, bo obciążają mi włosy, ale ten jest leciutki. Myślałam o ukręceniu czegoś samodzielnie, ale nie mam żadnej bazówki do mazideł do włosów, musiałabym zrobić monstrualne zakupy, a nie czas na to;)

      A, dzięki, pudełko pochodzi chyba z OBI, mam jeszcze większe, biało-czarne:)

Dodaj odpowiedź do italiana Anuluj pisanie odpowiedzi