Tag Archives: savon noir

Savon Noir Neroli od l’Orient

Bez zbędnych kurtuazji, wybaczyć raczcie beznadziejną częstotliwość pojawiania się wpisów. Dopadł mnie paskudny stwór zwany sesją – jak zapewne niejedną z Was. A mazideł do opisania nazbierało się od groma i ciut ciut.

W szybkiej przerwie w nauce wrzucam parę zdań o jednym z moich bardziej udanych nabytków. Ta-DAM, panie i (mniej liczni) panowie, oto Savon Noir Neroli ze stajni, wróc, od firmy l’Orient. Podczas wizyty w rodzinnym mieście (będzie już z miesiąc) namierzyłam małą mydlarnię z całkiem sympatyczną ofertą. Wcześniej wspominała o niej moja ciotka, u której też przyuważyłam owe czarne mydełko. Zrobiłam research na necie i postanowiłam strzelić sobie własne opakowanie. Nie ukrywam, że byłam dość mocno nakręcona. I jak wrażenia? Well…

Oddajmy głos producentowi. Oto obietnice ze strony, cytuję fragmenty:

Savon Noir Néroli to marokańskie czarne mydło wytwarzane od stuleci niezmiennymi tradycyjnymi metodami z miażdżonych oliwek i wody z kwiatów gorzkiej pomarańczy (Neroli). Bogactwo witaminy E zawartej w podstawowym składniku, jakim jest oliwa z oliwek i dodatkowo woda z kwiatów pomarańczy decydują o niepowtarzalnych właściwościach pielęgnacyjnych tego naturalnego kosmetyku.

Savon Noir Néroli nałożony na twarz po demakijażu wnika w głąb skóry i usuwa wszystkie zanieczyszczenia i toksyny doskonale oczyszczając i dotleniając ją. Cera po takim zabiegu jest wyjątkowo nawilżona i promienna. Kosmetyk dedykowany jest szczególnie cerze mieszanej, naczyniowej i jednocześnie bardzo delikatnej.

Zaskakującymi efektami stosowania Savon Noir Néroli jest obkurczenie i uszczelnienie naczyń krwionośnych, regulacja wydzielania sebum oraz widoczna poprawa elastyczności skóry. Wrażliwa cera z problemem pękających naczynek, bardzo wymagająca pod kątem oczyszczania i pielęgnacji, w tym produkcie odnajduje wiernego, niezastąpionego kompana. Sojusznika w dążeniu do pełnej blasku, bez widocznych „pajączków”, jedwabiście gładkiej buzi.

Cuda, ludzie, cuda.

Kocham te sformułowania, niepowtarzalne właściwości pielęgnacyjne, bogactwo, wnikanie, usuwanie zanieczyszczeń poprzez oczyszczanie i dotlenianie (zaraz, a to nie jedno i to samo? Nieee, no skąd.)

Pierwsze wrażenie jest w porządku. Zgrabne pudełeczko z zakrętką, dość standardowe, ale wygodne. Etykieta w ciepłej kolorystyce, lekko orientalna w klimacie. Dużo francuskiego. Druga naklejka, po polsku, już nie jest tak efektowna. Czerń-biel. Przynajmniej czytelnie. Są wszystkie konieczne informacje + kolejna dawka obietnic.

INCI: Potassium olivate, Aqua Neroli, Geraniol, Limonene, Linalol, Benzylique Alcool

Po odkręceniu słoiczka w nozdrza uderza przyjemny, ciepły zapach, lekko „wiercący”. Neroli z odrobiną smaru samochodowego? Nie każdemu może przypaść do gustu, ale mnie kupił (cóż, jest się tą maniaczką dziwnych pachnideł). Konsystencja produktu jest bardzo ciekawa, niespotykana wręcz. Przypomina właśnie… smar. Zmieszany z toffi. Maź jest żółtawo-brązowa, półprzezroczysta. Przy nakładaniu ciągnie się jak jasna cholera, nie jest to wygodne. Zwłaszcza, że trzeba uważać, by do opakowania nie dostała się przypadkiem woda.

Zostawienie otwartego słoiczka na umywalce na czas spłukiwania to stanowczo bad idea. Uprzedzam, bo kiedyś zrobiłam to z moją żółtą glinką, praise me. Mydło takiego potraktowania mogłoby nie przetrwać w nienaruszonym stanie. 

Metoda stosowania? Producent zaleca nałożenie na oczyszczoną już z makijażu skórę na pięć minut, potem masaż wilgotnymi opuszkami palców i spłukujemy. Do zmydlenia wystarczy niewielka ilość, kosmetyk jest całkiem wydajny.

Ale nie sądzę by starczył na pół roku, jak wyczytałam na necie u niektórych użytkowniczek. Chyba, że nakładany raz w tygodniu. Ale co ja się odzywam, większość mazideł kończę w tempie błyskawicznym. U mnie po 3 tygodniach  została 1/3 opakowania. 

Zdjęcia sprzed prawie dwóch tygodni, aktualnie wygląda to już trochę inaczej.

A tutaj zbliżenie. widać takie fajne ciemne drobinki:)

Nałożyłam, potrzymałam, wymasowałam, zmyłam. Ładnie pachniało, w połączeniu z wodą konsystencja staje się milutka. Efekt?

Zmysłowa rozkosz i tak dalej. Używa się bardzo przyjemnie:)

Draństwo oczyszcza. Naprawdę. Skóra aż skrzypi.

Lekko wyrównany koloryt, rozjaśnienie. Zwężone pory. Do tego bonusowo uczucie ściągnięcia, nie przerażające,  ale hardkorowi wrażliwcy lepiej niech się zastanowią. W końcu, było nie było, to mydło. Jakich magicznych rytuałów by nie odprawiało, zawsze będzie bardziej inwazyjne od olejków do oczyszczania (nie mówię o OCM).

Po trzech tygodniach stosowania nie widzę efektów o jakich trąbiło się w sieci.

Zaskórniki mam jak miałam, kratery na swoim miejscu (lekko zwężone są tylko do paru godzin po zabiegu). Ale to nie byłby pierwszy kosmetyk, który innym robi na twarzy rewolucję, tylko u mnie to smutno wygląda.

Podsumujmy:

  1. Nie ma co spodziewać się cudów. Trądziku nie zlikwiduje, zaskórników nie wypędzi na amen, jak z naczynkami nie wiem, nie jestem naczynkowcem, ale nie liczyłabym.
  2. Jako preparat do oczyszczania + okazyjna maseczka oczyszczająca jest jak najbardziej git. Sprawdził się u mnie na pewno lepiej od słynnego mydła Alep. Żele drogeryjne oczywiście się nawet nie umywają.
  3. Nawilżacze i oleje nałożone „po” wchłaniają się momentalnie. Savon Noir stanowi świetny wstęp pod jakieś bardziej treściwe maski.
  4. Stosunek cena/jakość/wydajność dobry. W sklepach internetowych 100g chodzi po 28 złotych. ja kupiłam stacjonarnie, dokładnej ceny nie pamiętam, ale wypadała gdzieś koło tego. Przy oszczędnym stosowaniu mydło może wystarczyć na dwa miesiące.

Produkt bardzo dobry (przy zachowaniu racjonalnego podejścia).

Polecam!

I wracam do nauki. Bu.